"Dziady" Adama Mickiewicza w reż. Radosława Rychcika z Teatru Nowego w Poznaniu na XXXV Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Miałem sen: "Dziady" bez fastryg, jak zostały napisane. Ale podczas spektaklu Rychcika sen się nie ziścił. Pierwsza część przedstawienia, oparta na "Dziadach" wileńsko-kowieńskich, sprawia wrażenie sztubackiego żartu, zabawy w przebieranie Mickiewicza w amerykański komiks (Guślarza zastąpił Joker), czasem nawet z niejakim skutkiem scenicznym (np. scena z udziałem poddanych Złego Pana, których tutaj reprezentują bezdomni z czarnych slamsów grani przez amatorów). Już w monologu Gustawa ten kostium zaczyna uwierać, a w drugiej części spektaklu wszystko się rozpada. Reżyser nie ukazał, choć pomysłów miał bez liku, przemiany Gustawa w Konrada, a Wielką Improwizację odtworzył z offu w wykonaniu Gustawa Holoubka. Choć słuchanie Holoubka jest rozkoszą samą w sobie, w tym spektaklu jest protezą, po której następuje myślowy uwiąd: oto Gustaw-Konrad improwizuje na tle obnażonej grupy współwięźniów (przypominającej więźniów katowni Auschwitz