"Texas Jim" w reż. Pawła Aignera w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Indianie popalają zioło, Żydzi tańczą z Ku-Klux-Klanem, czarnoskóry od rasistów wyzywa... czerwonoskórych, a w tym wszystkim - smutny kowboj, któremu - choć publika w tym czasie umiera ze śmiechu - twarz nie drgnie nawet na moment. W Białostockim Teatrze Lalek odjechany spektakl "Texas Jim", w którym dostaje się wszystkim - zgryw z westernu to tylko początek... Skoro w kinach mamy właśnie "Django" i kpiny Tarantino z Dzikiego Zachodu, to czemu by nie mieć teatralnej wersji westernowskiego żartu? No i mamy: "Texas Jim" i nieposkromioną wyobraźnię Pawła Aignera, który uwspółcześnił tekst Pierre'a Gripariego pod tym samym tytułem. Do jednego worka wrzucił wiele: dostało się i westernowi (Karol May załamałby ręce, widząc Dziki Zachód tak spostponowany), i Kościołowi, i teatrowi, i politycznej (nie)poprawności, i amerykańskiemu mitowi, i narodowym demonom. Tu reżyser zmiksował różne literackie i filmowe tropy, tam spuścił powietrze z rozdęteg