"Dziedziniec Pogan" podniósł mnie na duchu: w kraju rozkoszującym się mową potępienia spotkali się ludzie od tej mowy wolni - pisze Dariusz Kosiński.
Na kilka dni przed Międzynarodowym Dniem Teatru, na dwa tygodnie przed Wielkanocą, Instytut Teatralny we współpracy z kwartalnikiem "Więź" zorganizował rekolekcje teatralne pod hasłem "Dziedziniec Pogan". Nazwa, zapożyczona częściowo od papieża Benedykta XVI (w Polsce zainicjowane przez poprzedniego papieża debaty ekumenicznie nazwano ostrożniej "Dziedzińcem Dialogu") nawiązuje do przedsionka świątyni jerozolimskiej - ostatniego miejsca, do którego mieli dostęp nie-Żydzi. Spotkania odbywały się w Klubie Komediowym przy Nowowiejskiej, w samym centrum hipsterskiej Warszawy. Miejsce nie było jednak przypadkowe - chodziło właśnie o to, by spotkania rekolekcyjne odbyły się dokładnie tu - obok słynnej tęczy, która zdobi plac noszący wszak nazwę Zbawiciela. W debatach brali udział ludzie Kościoła, ludzie teatru i ludzie akademii, którzy bez względu na to, w co wierzą i co praktykują, nie pozostają obojętni na pytania metafizyczne, a z drugiej strony