"Gilgamesz" w reż. Marka Ciunela w Teatrze Wierszalin w Supraślu. Pisze Konrad Szczebiot w Teatrze.
"Gilgamesz" nieczęsto trafiał na deski polskich teatrów. Za dwie najlepsze realizacje uważa się rapsodyczny spektakl Haliny Mikołajskiej i pantomimę Henryka Tomaszewskiego. Czy recytacja lub przeniesienie historii w sferę symbolu to jedyne metody na sceniczne ożywienie eposu? Można też podejść do problemu jak Grzegorz Bral i Teatr Pieśń Kozła - tropiąc kluczowy temat człowieka, który jest "bytem ku śmierci", w sosie albańskich i greckich pieśni lamentacyjnych. Marek Ciunel wybrał inną taktykę. Postanowił zmierzyć się z tematem, wiernie adaptując na scenę ponad stustronicowy tekst. Choć po premierze zarzucano młodemu twórcy niekomunikatywność, reżyser zrobił co mógł, by ułatwić widzom odbiór spektaklu. Musimy jednak pamiętać, że mamy do czynienia z jednym z najstarszych tekstów kultury. W treści i konstrukcji eposu znalazły swe odbicie wydarzenia z kilku tysięcy lat starożytnej historii dorzecza Eufratu i Tygrysu. Najwcześniejszym