- Jeśli misio, który sprzedaje gwoździe, nie przyszedłby do roboty, tylko trzepał fuchę w budce naprzeciwko, gdzie handlowałby nakrętkami, to wyleciałby z hukiem. Każdy Polak trzymający kilka srok za ogon wie bowiem jedno: najważniejsza jest ta sroka, która płaci mu ZUS - pisze Mariusz Załuski w Nowościach.
No i proszę, wybrała telewizję. A tyle było gorących debat jak Polska długa i szeroka. Lud prosty odetchnął, bo przecież cały tydzień nie było wiadomo, co zdecyduje Szapołowska Grażyna, aktorka wybitna. Czy w sobotni wieczór wystąpi jako jurorka w "Bitwie na głosy", czy w Teatrze Narodowym zagra w sztuce Mrożka. Bo tak się jakoś złożyło, że pani Grażyna miała się zjawić w obu miejscach w tym samym czasie. Cudu nie było, aktorka nie zaskoczyła zdolnością błyszczenia w dwóch postaciach i wybrała, jak wiadomo, szoł. Widownia teatralna poszła do domu, gdzie mogła sobie obejrzeć gwiazdę w telewizorze. A dyrektor Jan Englert wywalił ją, brutal, z roboty. Co rozpoczęło narodową dyskusję o etyce i pieniądzach - chyba najgorętszą od czasów debat o grze aktorów w reklamach. Sprawa Szapołowska kontra Englert pewnie skończy się w sądzie, a na razie jest pretekstem do rozprawiania o zachowaniu się aktorskich gwiazd, potrafiących zniweczyć pr