"Makbet" w reż. Rafała Matusza w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Małgorzata Budzik.
Premiera "Makbeta" Williama Szekspira w Tarnowskim Teatrze, szumnie zapowiadana od tygodni na grudniowy sobotni wieczór, jeszcze dobrze nie rozpoczęła się, a część widowni poczuła wyraźne zaniepokojenie. Atmosferę spektaklu zaczęła budować znakomita muzyka w opracowaniu Łukasza Borowieckiego. Rozedrgane dźwięki, odbijające się od purpurowych foteli i boazerii na ścianach dużej sceny, nie zapowiadały nic dobrego. Dodatkowo mieszane uczucia wzbudziły bohaterki przedstawienia, które ulokowały się na widowni. Nietypowo wyglądająca kobieta w zielonym futerku, poprawiała nerwowo makijaż i fryzurę, wydając przy tym nieartykułowane dźwięki. Empatyczni tarnowianie zastanawiali się nawet nad wezwaniem lekarza. Ten jednak nie zdałby się na nic. Wiedźmom bowiem obojętna była nawet ich przełożona - rozhisteryzowana Hekate, kapitalnie zagrana przez Jerzego Pala. W użytym epitecie brak przesady i kokieterii, o czym świadczą wybuchające po trzykroć sp