W "Czarownicach z Salem" Arthura Millera na próżno doszukiwać się magii. Żadna z tańczących w lesie kobiet nie widziała czarciej twarzy. A jednak są opętane nienawiścią, zemstą, władzą. Tak samo jak opętany jest pastor Parris (Tomasz Karasiński), który w ich złej woli dostrzega wolę Stwórcy. Czarownice stają się służebnicami Boga i wydają boskie wyroki. Na kogo wskażą palcem, ten zawiśnie na szubienicy. "Wskazanych" w miasteczku Salem jest kilkudziesięciu. Wśród nich stara kobieta, bo czytała książki i gospodarz Proctor, bo rzadko chodził do kościoła, niewiele dawał na ofiarę i pracował w dni święte. W Salem niewinni są tylko oskarżyciele. W mrocznej scenerii z szubienicami w tle (autorstwa Jadwigi Mydlarskiej), przy akompaniamencie śpiewów chóralnych, sędziowie przesłuchują podejrzanych. "Cyrograf podpisałeś?" - pyta oskarżyciel, przyodziany w togę i esesmańskie buty. Kto się przyzna, ten uniknie kary. "Tak" - odpowiada torturo
Tytuł oryginalny
Kto z nas diabła ma w oczach?
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Lubuska nr 117