Uratował "wieśniaka" Teatr Dramatyczny. Bo sztuka jest niedobra. "Bebechowy" amerykański melodramat o wydumanych konfliktach. Jest jakaś nieuczciwość ze strony autora w emocjonalne i eksploatacji widza. Zasadza się ta nieuczciwość na pozorach. Pozorach, które w dobrym teatrze - a polska prapremiera odbyła się w dobrym teatrze - nabierają cech jeśli nie prawdy to prawdopodobieństwa. Sztuka mówi przecież o takich sprawach jak wierna męska przyjaźń, poświęcenie, narzucanie sobie i otoczeniu kłamstwa, by zbyt okrutną prawdą nie zabić bliskiej osoby. Sztuka jest też zręcznie zbudowana, dialog - w pierwszej części nieco zbrutalizowany - idzie potem na półtonach, niedopowiedzeniach. A mimo to odczuwamy, że gdzieś tu tkwi jakiś fałsz. "Wieśniak", to Albert Cobb (Wiesław Golas), tuzinkowy człeczyna, inkasent elektrowni. W czasie ostatniej wojny przyjaciel jego John Doyle (Edmund Fetting) uratował go od śmierci, sam na nią się nara�
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 264