Po obejrzeniu najnowszej premiery Teatru Polskiego na Scenie Kameralnej nie miałam wątpliwości: to teatr zwodzi publiczność. Zwodzi, bo udaje, że: po pierwsze - dobrze gra przedstawienie (albo tak mu się wydaje sądząc po samozadowoleniu), po drugie - że z owej gry coś interesującego wyniknie. Tymczasem nie sprawdza się ni jedno, ni drugie, a zmęczona oczekiwaniem na owo "coś" publiczność wychodzi z teatru zawiedziona i zastanawia się: o co ta właściwie chodzi? Dlaczego teatr sięgnął po ten siedemnastowieczny, "zabytkowy" kryminał i co reżyser, Wojciech Adamczyk, chciał przez swoją inscenizację powiedzieć współczesnej publiczności. Chyba niewiele. W każdym razie tego nie dowiedzieliśmy się. Podrzynanie bowiem gardła w finale spektaklu -mimo wszystko, na szczęście V nie jest przecież tym, czego dzisiejsza publiczność naprawdę oczekuje dziś od teatru. Bo te i inne "horrory" ma na co dzień w domowych pieleszach. Telewizja robi to o wiele lepiej a
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo- Dziennik Katolicki