Nie oczekiwałam, że "Nasze miasto" będzie wydarzeniem sezonu. Trzeba dać trochę czasu nowej dyrekcji i odnowionemu zespołowi Autor sztuki umieścił akcję w "wiecznej teraźniejszości". W poznańskim przedstawieniu okazała się ona obszarem dość archaicznym. Wilder napisał sztukę o sprawach najprostszych i najważniejszych. O codzienności, miłości i śmierci. Naszkicował kilka obrazków z życia mieszkańców małego, amerykańskiego miasteczka z nadzieją, że będą one czytelne i wzruszające dla wszystkich mieszkańców wszystkich miasteczek i miast. Makrokosmos w mikrokosmosie. Każdy przecież kochał, każdy kiedyś umrze. Najtrudniej jednak prawdziwie mówić o sprawach najprostszych. W przedstawieniu Jana Błeszyńskiego drażniła mnie pantomimiczna konwencja gry bez rekwizytów. Inscenizacyjny pomysł inspirowany teatrem chińskim - awangardowy pół wieka temu - dzisiaj trąci myszką. Współczesnemu widzowi nie trzeba już - mam nadzieję - łopatologic
Tytuł oryginalny
Kto się wzruszy w naszym mieście?
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wielkopolska nr 262