Ponoć żyjemy w czasach post-prawdy, post-nowoczesności i post-humanizmu. Intelektualiści i filozofowie jak zwykle mają ręce pełne roboty. Półprawda, opinia, zdanie prywatne, wciskanie kitu - wyszukuje się sporo określeń, które mają zastąpić kłamstwo. Żyjemy w czasach post-języka - pisze Dana Łukasińska.
Intelektualiści i filozofowie mają świętą rację. I nie dlatego, że definicja kłamstwa jest zbyt obszerna i niejednoznaczna. Chodzi raczej o to, że wokół wszyscy nas ściemniają. Okłamują już rzadziej. Za to ściemniają na potęgę. Kłamać jest o wiele trudniej niż wciskać kit. Zresztą żeby kłamać trzeba znać prawdę. Co od razu zakłada, że kłamca musi mieć jednak jakiś poziom intelektualny. A przede wszystkim nie mieć skrupułów. Idąc tym tropem, to co się dzieje w naszym kraju, to, co głoszą politycy, to wciskanie kitu, półprawda, czy głoszenie prywatnych opinii? Jeśli ktoś nie uznaje ewolucjonizmu to jest to wciskanie kitu, czy głoszenie prywatnej opinii? Jeśli minister edukacji chce wprowadzić zakaz głoszenia teorii Darwina w szkołach, to jest to...? No właśnie, co to jest? Wierzę, że post-język stworzy właściwe określenie. Oczywiście założenie, że wszyscy nasi politycy kłamią, zgodnie z powyższą tezą oznacza przyznanie