"Trzy siostry" w reż. Piotra Ratajczaka w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Zdzisław Haczek w Gazecie Lubuskiej.
Dla kogo "Trzy siostry" Czechowa to biel sukni zapiętych po szyję, mundurów lśniących dystynkcjami, pni brzozowych, z najnowszego spektaklu Lubuskiego Teatru wyjdzie zaczadzony. Nawet jeśli się dymu nie nawdycha, bo z sali wcześniej ucieknie. Ale jak chce się spektakl w reżyserii Piotra Ratajczaka zobaczyć do końca, to jakże tu nie wdychać? Wszak finałowe zadymienie sceny i widowni trwa ładnych parę minut. Przecież to niedotlenieniem grozi. Zaciągamy się więc owocem weny P. Ratajczaka. A tu już w prologu nasi Rosjanie sprzed 110 lat podejrzanie mechanicznie po scenie spacerują, jakimś nerwowym gestem powietrze czarują. Wreszcie kurtyna (ta właściwa) - idzie w górę, wielka platforma jedzie ku widzom. Masza, Olga, Irina, Kułygin, Solony... - bardziej figury niż postacie dramatu Antoniego Czechowa - odgrywają coś na kształt komedii obyczajowej prowincjonalnego rosyjskiego salonu. Gdzie osierocone siostry wzdychają za utraconą 11 lat temu Moskwą: �