Zdumiewa mnie, ile miłości do człowieka - prostego podatnika - przebija z krytycznych komentarzy, jakie pojawiły się w prasie po uchwaleniu ustawy o kinematografii - pisze Tadeusz Sobolewski.
W obronie tego klienta występują publicyści "Newsweeka", ale także naszej "Gazety", choć prym wiedzie tygodnik "Wprost", powtarzając to, co powiedzieli już w ferworze dyskusji politycy PO: że stworzenie funduszu polskiego kina jest "skokiem na kasę", nowym podatkiem nałożonym na obywatela i wręcz powrotem do gospodarki socjalistycznej. W publikacji "Wprost" walczący o ustawę Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Krzysztof Zanussi występują jako wrogowie publiczni. Język tych napaści kojarzy się z dawnymi nagonkami. Choć trzeba przyznać, że pomiatając najlepszymi nazwiskami polskiego kina, przeciwnicy ustawy ostrożnie pomijają młodych (którzy na tę ustawę liczą najbardziej). Ale głównym poszkodowanym okazuje się zwykły widz, w którego interesie wszyscy rzekomo przemawiają. Telenowela nie wystarczy Tylko że tak naprawdę nie wiadomo, kim jest ten widz. Czy zainteresował go kiedyś jakiś polski film poza "Nigdy w życiu"? Owszem, ów hipotetyczny