"Falstaff" Giuseppe Verdiego w reż. Macieja Prusa w Operze Nova w Bydgoszczy. Pisze Ewa Czarnowska-Woźniak w Expressie Bydgoskim.
Odmłodzony i odchudzony sir Falstaff bardzo spodobał się bydgoskiej publiczności. Piękna muzyka, świetne reżyseria i scenografia oraz klasa bydgoskich solistów i chóru: składniki bardzo udanej premiery 61. sezonu Novej. Bezlitośnie pogryziony przez komary i gzy, okrutnie upokorzony, porzucony w rzece w koszu na bieliznę, wyszydzany na wszystkie możliwe sposoby (hm... "udręka oślic" wydaje się tu określeniem najbardziej pikantnym)... Czyż nie jest to dostateczna kara za bycie próżnym? Bo też próżnym być trzeba, skoro wierzy się - będąc zrujnowanym opojem i spaślakiem -że ma się świat u stóp i prawo do każdej, choćby (a może zwłaszcza) cudzej, kobiety. Szlachecki tytuł Johna Falstaffa jest może jakimś wabikiem, ale nie na tyle, by stracić dla niego głowę. A obleśny szlachcic ubzdurał sobie, że jednocześnie uwiedzie dwie ponętne (i zamożne) mieszkanki Windsoru - Alicję Ford i Meg Page. Miał jednak pecha, bo panie się przyjaźnił