"Księżniczka Turandot" Carlo Gozziego w reż. Ondreja Spišáka w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Z radością peregrynowałem między gośćmi na popremierowym bankiecie, podsłuchując komentarzy i rozpiętość uczuć publiczności wobec "Turandot" była zaiste imponująca. Przeważały pochwały, ja także należę do grona miłośników tego spektaklu, mimo że jest w nim coś, czego po prostu nie znoszę - bezpośrednich odniesień do bieżącej polityki. Widzowie najbardziej zwracali uwagę na interludia, bo podczas nich komentowano w całkiem nawet zabawny sposób (jeśli kogoś to śmieszy oczywiście) naszą rzeczywistość, w każdym razie Robert Majewski jako Tartaglia był znów do zjedzenia. Odniesień do spraw bieżących było w spektaklu więcej, może nie aż tak oczywistych, ale jednak. Spotkałem się również z tezą, że samo wystawienie TEGO tytułu TERAZ jest zupełnie nie zakamuflowaną manifestacją. Ale jeśli dla kogoś mimo wszystko nie będzie to spektakl polityczny - zobaczy pogodne, starannie przemyślane i świetnie zagrane przedstawienie. Ak