Kicz na piedestale! Dawno nie spotkałem tak sznurowatego melodramatu. Przy "Fedorze" wszelkie romansidła "Harleąuina" można uznać za arcydzieła, a "Trędowata" to wręcz studium psychologiczno-społeczne. I oto Teatr Wielki potraktował ten epos ze śmiertelną powagą: Mariusz Chwedczuk dal mu przepiękne dekoracje (cóż za wspaniałe purpury w pierwszym akcie, a jaki cudny landszaft w trzecim!). Xymena Zaniewska poszyła paniom toalety, że aż w oczach się ćmi, a Piotr Szalsza wyreżyserował toto precyzyjnie, aż do zupełnych drobiazgów, każąc śpiewakom przeżywać jak w prowincjonalnym teatrze. W "Fedorze" jest dużo do śpiewania, ale mało do słuchania. To aż dziwne: Umberto Giordano hojnie rozsiewa pomysły, ozdabia je i drapuje. pastiszując to Alabiewa, to Chopina, ledwie jednak któryś temat zdoła zarysować. Już daje nura w plątaninę dźwięków, tworząc barwne mozaiki, w modulacjach i rozwiązaniach harmonicznych żywo przypominając Pucciniego. daj�
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Nasze Codzienne