Do roli ks. Jerzego Adam Woronowicz przygotowywał się przez rozmowy z ludźmi, którzy dobrze go znali. Zaczął czytać jego kazania. - Co takiego powiedział, że musiał zginąć? Okazało się, że nie mówił nic poza tym, co w tym czasie mówili Jan Paweł II, kard. Wyszyński i nauka społeczna Kościoła - opowiada aktor. Reportaż Radka Molendy dla Idziemy.
Spotykamy się późnym wieczorem. Adam Woronowicz właśnie wrócił z Teatru Powszechnego, gdzie po raz kolejny wcielił się w rolę Fadinarda, głównego bohatera "Słomkowego kapelusza" Eugene Labiche'a w reżyserii Piotra Cieplaka. Adam skromnie nie wspomina, że właśnie za tę rolę dostał zaledwie 6 lat po skończeniu Akademii Teatralnej najbardziej prestiżową nagrodę środowiska aktorskiego - Feliksa Warszawskiego. Od kilku miesięcy pokazuje się prywatnie tylko w czapce. Pod nią, nie tylko w sensie dosłownym, ukrywa się najważniejsza obecnie dla niego rola - w filmie Rafała Wieczyńskiego "Popiełuszko" zagra ks. Jerzego. PAN BÓG I TEATR Decyzja zostania aktorem ściśle - jak mówi - wiąże się z jego nawróceniem. - W liceum doświadczyłem, że Bóg mnie kocha i jest Bogiem żywym. Odtąd szukałem drogi, jaką mam iść, aby Mu służyć - tłumaczy Adam. W piątym LO w Białymstoku, skąd pochodzi, miał nauczycielkę, która stawiała uczniom oceny za