Ostatni raz widzieliśmy się w Alwerni na tym dziwnym wykonaniu "Pasji według św. Łukasza". Dyrygował urzekająco i charyzmatycznie - wspomina Sławomir Pietras.
Krzysztof przyjechał, aby dyrygować, z niedalekiego Krakowa z kilkuletnią wnuczką, która urodę odziedziczyła po babce Elżbiecie i matce Dominice, a rezon i roztropność po dziadku. Na szczęście nie odwrotnie. c Po koncercie poszedłem do garderoby przywitać się, podziękować, po raz nie wiadomo który wyrazić uwielbienie, respekt, podziw i przywiązanie. - Dawno cię nie widziałem! Brzuch ci urósł - powitał mnie jak zwykle po przyjacielsku. - Mistrzu, mój brzuch nieśmiało usiłuje być miniaturą twojego - odpaliłem. Przy okazji gorąco i natrętnie prosiłem Krzysztofa, aby zobaczył niezwykle udaną realizację swej młodzieńczej opery "Najdzielniejszy" w Teatrze Dormana w moim rodzinnym Będzinie. Obiecał, że przyjedzie z wnuczką, ale słowa nie dotrzymał z powodu mnóstwa zajęć. Krzysztof Penderecki, od wielu lat będąc marką międzynarodową, kompozytorem wybitnym na miarę epoki, obywatelem świata, był jednocześnie na dobre i na złe krakowiani