- Jak Pan przyjął propozycję objęcia roli Wacława w odkrytym dla teatru poemacie Garczyńskiego? - Cóż, bardzo się ucieszyłem. Nie codziennie zdarza się aktorowi taka okazja - tak duża rola na scenie narodowej i o takim znaczeniu. Podczas pracy nad rolą Wacława towarzyszyło mi uczucie obawy czy jej podołam. Nie miałem przecież dotychczas większych doświadczeń na scenie. - Czy napotkał Pan na trudności w interpretacji postaci Wacława? Co może Pan o nim powiedzieć? - O postaci dramatu znacznie więcej mogą powiedzieć krytycy i znawcy literatury, a także widzowie. Ponieważ pewne rzeczy rodzą się prawie niezależnie od aktora. Są tacy, którzy mówią, że często najlepsze w roli jest to, co zaskakuje samego aktora, to, co rodzi się bez udziału jego świadomości. A trudności... Kiedy zaczynam pracować nad rolą wydaje mi się, że nic nie umiem, tak, jakbym nie skończył szkoły teatralnej i nie miał kilku już ról za sobą
Tytuł oryginalny
Krzysztof Kolberger: w zgodzie czy konflikcie z sobą?
Źródło:
Materiał nadesłany
Za i Przeciw nr 5