- Teatr, który tworzę, jest teatrem śmierci. Moment kiedy publiczność bije brawo, aktorzy wychodzą, rozpakowują swoje role, odstawiają postaci, jest momentem, w którym to, wokół czego się zgromadziliśmy, wokół czego orbitowały nasze myśli, nagle przestaje istnieć. Przemija - Krzysztof Garbaczewski w rozmowie z Katarzyną Pawlicką.
Katarzyna Pawlicka: W "Kronosie", który wyreżyserowałeś w Teatrze Polskim we Wrocławiu, padają słowa: " To, kurwa, w ogóle nie jest spektakl". Twoje działania są bardzo często nazywane "instalacjami teatralnymi", w kontrze do tradycyjnego "spektaklu" czy "przedstawienia". Czujesz się dobrze z takim przesunięciem ? Jakie wypadkowe złożyły się na zamianę tych pojęć? Krzysztof Garbaczewski: Nie można robić teatru tylko teatrem. Wypuszczam się na inne pola właśnie po to, by znaleźć tam coś odkrywczego i przenieść potem do teatru, sprowokować widza do zadawania, trochę innych niż zazwyczaj, pytań. Dokonuję świadomej zmiany w terminie, bo "instalacja teatralna", bardziej niż "spektakl", wskazuje na kontekst sztuk wizualnych, a jest to rejon, w którym szukam inspiracji. Dlaczego więc konsekwentnie wybierasz przestrzeń teatru? Myślałeś o tym, żeby swoje działania przenieść do galerii albo muzeum? - Mój język jest językiem teatru, nie filmu,