Legenda głosi, że "Zapiski oficera Armii Czerwonej" to taki spektakl, który - niezależnie od tego kiedy pojawi się w repertuarze - zawsze się "sprzeda" i niemal za każdym razem wystawiany jest przy komplecie widowni. Nigdy nie został odwołany. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że przedstawienie to w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku wystawiane jest już od 25 lat, a Krzysztof Ławniczak w postać młodszego lejtnanta Miszy Zubowa wcielił się już ponad 650 razy.
28 lutego będziemy świętować zacny jubileusz spektaklu, który nie tylko w białostockim środowisku określany jest mianem teatralnego ewenementu. Recenzent nie miał racji Premiera spektaklu w reżyserii nieżyjącego już Andrzeja Jakimca odbyła się 29 lutego 1992 roku. Trwała dokładnie 2 godziny i 10 minut. Jak na monodram - to rzecz niemożliwa. Co czuł przed wyjściem na scenę 32-letni wówczas aktor? - Mdlałem ze strachu, bo to był mój pierwszy monodram. Nie miałem nawet konfrontacji z publicznością, bo wówczas próby generalne odbywały się bez widzów - wspomina dziś Krzysztof Ławniczak. Tuż po premierze nieżyjący już dziennikarz Jacek Griin w lokalnej prasie napisał, że to spektakl dziesięciolecia. - Pomyślałem wtedy, że trochę przesadził - przyznaje aktor. Faktycznie. Recenzent pomylił się i to dość znacznie. "Zapiski..." bowiem to spektakl przynajmniej ćwierćwiecza. Sukces na miarę Stuhra. Jandy i Peszka Spektakl, który wys