Piotr Cieplak meandruje. Wraz z aktorami spektakularnie zagaduje Hiobowe milczenie. By cisza nie uczyniła go jeszcze bardziej przerażającym, uruchamia wielką inscenizację, która zamienia "Milczenie o Hiobie" w przedsięwzięcie z pogranicza spektaklu, tańca współczesnego, instalacji wizualnej i koncertu - pisze Maciej Nowak w felietonie dla Gazety Wyborczej.
Teatr Narodowy to taka luksusowa miejscówka, w której publiczność, zamiast klaskać, pieści sobie wnętrza nakremowanych dłoni, a zamiast słuchać - zatyka uszy, bo zbyt dotkliwie brzmią dźwięki dobywające się ze sceny. Tak było też na premierze "Milczenia o Hiobie", spektaklu fascynującego, nowoczesnego, jednak jak na przyzwyczajenia chóru kulturalnych ciotek i wujów, stanowczo zbyt głośnego i bez jasnego morału. Mało tego, reżyser pozwolił sobie na wyjęcie opowieści o Hiobie z kontekstu eklezjalnego i ułożenie jej po swojemu. To zupełnie niedopuszczalne! Piotr Cieplak nie po raz pierwszy zabrał się do teatralizowania Starej Księgi, nie po raz pierwszy też opowiada o katorgach Hioba. Po co do nich wraca? W naszej rozmowie dla magazynu TVP 2 "Wszystko o kulturze" powiedział, że dręczy go własna bezradność wobec tych tekstów i niezrozumienie słów Hioba: "Mówiłem raz, mówiłem dwa razy, dalej już nie będę. Kładę rękę na swoich ustach".