Jeśli nawet w danym spektaklu czy dziele sztuki istotnie dochodzi do przekroczenia granicy obrazoburstwa, jeśli nawet istnieje szansa, że uczucia religijne niektórych mogą zostać zranione (cokolwiek miałoby to oznaczać), to jednak w sztuce wolno więcej i trzeba się z tym pogodzić. Na tym polega licencja poetycka oraz to, że wypowiedź artystyczna jest obszarem specjalnym, co nie znaczy, że wyłączonym, pozbawionym szerszego kontekstu - pisze Adam Domalewski
W pierwszych dniach czerwca, niecały miesiąc przed ostatnim weekendem zaplanowanego w tym roku na trzy tygodnie Malta Festiwal Poznań rozległy się protesty środowisk katolickich przeciw wystawieniu w ramach festiwalu spektaklu "Golgota Picnic" w reżyserii Rodriga Garcíi, kuratora tegorocznego idiomu "Ameryka Łacińska: Mieszkańcy". Organizatorzy w odpowiedzi na zawarte w petycji zarzuty opublikowali na stronie festiwalu obszerne oświadczenie (co warte zauważenia - było ono stopniowo rozbudowywane). Sytuacja jest bez wątpienia dynamiczna, ale tym bardziej warto, jak sądzę, zastanowić się nad możliwymi sposobami reakcji na tego typu protesty (skądinąd nienowe) oraz wynikającymi z nich konsekwencjami. Wydaje mi się, że istnieją dwie główne strategie odpowiadania na zarzuty mówiące o "pseudoartyście", "bluźnierczej antysztuce" czy "wandalizmie kulturowym" (określenia używane wobec Garcíi i jego spektaklu). Pierwszym jest wyjaśnianie, że w danym dziele