Przed tygodniem informowałem państwa o liściku, jaki wystosowała rodzina kompozytora Stanisława Moniuszki do Teatru Narodowego. Krewni żądali usunięcia z repertuaru opery "Straszny dwór", którą wystawił reżyser Andrzej Żuławski. Na podstawie recenzji doszli bowiem do wniosku, że Moniuszce chodziło o coś zupełnie innego niż reżyserowi, w związku z czym należy spektakl zdjąć w trosce o widzów. List Moniuszków wyśmiałem, gdyż śmieszne jest, gdy ktoś z powagą chce zakazać rozpowszechniania dzieła, które mu się nie podoba. I na tym sprawa byłaby zakończona, gdyby nie pojawił się jeszcze jeden obrońca. Po stronie urażonych Moniuszków nieoczekiwanie stanęła Dorota Szwarcman, krytyk muzyczny "Gazety". Na wstępie jej polemiki ("Nie w onucach rzecz" "Gazeta Stołeczna" z 11 kwietnia) czytamy: "Roman Pawłowski nie był na Strasznym dworze. Nie przeczytał też prawdopodobnie recenzji ze spektaklu". Po tym przygotowaniu, z którego wynika, że nie
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza: Stołeczna" nr 87