Gdy przedstawienie zaczyna gówniarzerię męczyć niezależnie od tego, jak bardzo byłaby dobrze wychowana, włącza się fizjologia, a wraz z nią niekończące się pielgrzymki do toalety - pisze Maciej Nowak w Przekroju.
I znowu pokochałem mój kraj. Wygaduje i wypisuje człowiek rozmaite głupoty, nosi urazy i kompleksy. Tymczasem wystarczy tydzień na festiwalu teatrów lalek w Opolu, by wszystko poszło w niepamięć. Bo czyż można nie kochać państwa, które daje niemałe pieniądze na to, by dorośli ludzie bawili się lalkami? By zajmowali się problemami śpiących królewien i depresjami złych czarownic, by rozważali dylemat: wejść czy nie wejść na dach, bo przecież można zgubić buty. Udział w festiwalu teatrów lalek w charakterze jurora ma też inne zalety. O ile w teatrze dramatycznym mury twierdzy zostały już dawno sforsowane przez zastępy młodszego pokolenia Hunów, o tyle w branży lalkowej staruchy trzymają się mocno. Dlatego też taki 49-letni wyłysiały koleś jak ja w gronie jurorskim robi za beniaminka. Ach, cóż to za radość znowu być Swawolnym Dyziem. Potocznie teatr lalek kojarzy się z teatrem dla dzieci. Ale to fałszywy trop, bo nie w typie widowni wyr