- Zapomina się o starych aktorkach, przychodzi nowe pokolenie. Nie odzywają się, a ja nie chodzę nigdzie, nie wpycham się na castingi. Dla starych nie ma za dużo ról - mówi aktorka.
Muszę najpierw o to zapytać, skąd wziął się przydomek Kiksa? - To przezwisko wymyśliła moja przyjaciółka Zofia Saretok. Niestety już świętej pamięci aktorka, z którą byłyśmy w gimnazjum, a znałyśmy się chyba od 5. roku życia. Zośka do pierwszych liter mojego imienia i nazwiska, czyli KK, dołożyła mój sfiksowany charakter, i wyszła Kiksa. Przylgnęło to do mnie tak niesamowicie, że wiele osób nie zna mojego imienia czy nazwiska, tylko właśnie to przezwisko. Ale sama w wielu wywiadach proszę, żeby było Kiksa Krystyna Kołodziejczyk. "Cafe pod Minogą" to twój debiut filmowy. Miałaś wtedy 18 lat. Jak ci się pracowało z takimi mistrzami jak Dymsza czy Górska? - Byłam grzeczna, pilnie uczyłam się tekstu. Miałam wspólną garderobę ze Stefcią Górską, która karmiła mnie różnymi opowieściami, czasami pikantnymi. Otwierałam szeroko oczy i patrzyłam na kolegów aktorów, obserwowałam, jak oni grają, jak pracują, bo miałam w so