Wielka artystka kina i teatru Krystyna Janda po raz pierwszy wyreżyserowała operę i to w łódzkim Teatrze Wielkim. Skończyło się uzależnieniem...
Są tacy, co powiedzą, że "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki to dziś już ramota. Są tacy, którzy będą się domagać nowoczesnej interpretacji. Jeszcze inni zapragną wykpienia patriotycznego przesiania dzieła Krystyna Janda natomiast postawiła na tradycyjne potraktowanie tej opery. - Ja do Moniuszki i jego dzieła podeszłam na kolanach. Uważam, że to utwór wybity, fantastyczny pod każdym względem. Od czterech miesięcy jestem z tym arcydziełem bez przerwy, w samochodzie słucham tylko "Strasznego dworu". Teatr Wielki w Łodzi niejako zamówił u mnie tradycyjną wersję tej opery, ale i sama uważam, że to najwłaściwsze podejście. Dziś można je uznać za szpicę awangardy. Od piętnastu lat w teatrze na scenie widzimy reżyserów i długo, długo nic. A ja, zaczynając pracę z operą Moniuszki, przypomniałam sobie starą dobrą zasadę, o której ostatnio zapomnieliśmy, że najlepsza jest ta reżyseria, której nie widać. Oczywiści