"Moje życie wtedy to był absolutny koszmar. Płakałam, upadałam, a potem się podnosiłam i grzecznie walczyłam dalej" - tak Krystyna Janda wspomina czasy, kiedy budowała swój teatr. Właśnie ukazał się trzeci tom jej dzienników.
Magdalena Żakowska: To już trzeci tom dzienników. Wyjątkowo gruby tom. Krystyna Janda: To prawda. Niby tylko dwa lata, ale dużo się wtedy działo w moim życiu. - 2005 rok. Postanowiła pani wybudować teatr. - Co okazało się dużo trudniejsze, niż myślałam. Mnóstwo problemów zwaliło mi się na głowę. To był czas wielkiej niewiadomej, chwilami wątpiłam, czy podołam. Nie jadłam, nie spałam... Trafiła pani do szpitala. Z przemęczenia. - I stresu. Niby to wszystko w tych dziennikach jest, ale gdy to dziś czytam, to widzę też, jak wiele ukrywałam. Tak naprawdę nie pisałam o tym, co czułam. Czasami dawałam jakieś znaki, ale gdybym pisała o wszystkim, co się działo pod spodem codziennych wydarzeń... Ciągłe problemy z urzędnikami, pomówienia, plotki na mój temat. I jeszcze ciągłe donosy - że źle buduję, że za głośno, jakieś towarzystwo ochrony zabytków pisało skargę, chociaż ten budynek nie był zabytkiem. Pamiętam, jak bardzo bolało