"Maria Callas. Master Class" Terrence'a McNally'ego w reż. Andrzeja Domalika w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Witold Sadowy.
Kiedy dziesięć lat temu widziałem Krystynę Jandę w Teatrze Powszechnym na Pradze jako Marię Callas w "Lekcji śpiewu" w reżyserii Andrzeja Domalika, byłem nią oczarowany. Dziś kiedy powróciła do tej roli, nie znajduję słów zachwytu. Jest wielka. Wspaniała. A widziałem w swoim długim życiu wiele znakomitych aktorek. Bogatsza i głębsza w doświadczenia, jakie zgotował jej los, nie gra już dziś Marii Callas. Przeistacza się w nią całkowicie. Na premierze w Och-Teatrze rozentuzjazmowana publiczność zgotowała jej niekończącą się owację na stojąco. Patrzyłem na Nią i nie mogłem oderwać od Niej wzroku. Eksplodowała jak wulkan. Podziwiałem Ją i chłonąłem każde Jej słowo. Przez trzy godziny trzymała widownię w napięciu. Prowadziła z nią dialog. A na scenie także ze śpiewakami o cudownych głosach, którzy przyszli do wielkiej Callas na przesłuchanie. Po spektaklu poszedłem do Niej za kulisy. Padłem przed Nią na kolana, co nie jest rzecz