- Pożar na gdyńskiej scenie Wybrzeża strawił wszystkie kostiumy i dekoracje z naszego przedstawienia - o "Hamlecie", którego w 1960 roku wystawił w Gdańsku Andrzej Wajda mówi Krystyna Łubieńska, aktorka Teatru Wybrzeże.
- Została tylko Ofelia... I Grabarz. W dodatku Drugi. ??? - Tej nocy obudziłam się o czwartej. Nie wiedzieć czemu, nigdy nie budzę się o tej porze. Włączam radio i słyszę: Wajda nie żyje. Pierwsze, co pomyślałam: Dlaczego wciąż ja żyję? Pani może wie? ??? - Miotałam się, co z tą wiadomością zrobić. Do kogoś zadzwonić? Wyjść z psem? Rozpłakać się? W końcu wyciągnęłam z szafy wszystkie programy teatralne. W tym ten z "Hamleta" z 1960 roku. Przeleciałam wzrokiem obsadę. Hamlet - nie żyje. Poloniusz - nie żyje. Nie ma ani Gertrudy, ani Fortynbrasa. Do nieba poszedł Horacy. Blisko dwudziestka aktorów już na tamtym świecie. A teraz on, reżyser i scenograf w jednej osobie, Andrzej Wajda. Ten, który tą swoją długą, aktywną obecnością trzymał niejako tamtą ekipę wśród żywych. Teraz zostałam tylko ja. I Grabarz, wspomniała Pani... - Drugi. O! [aktorka śledzi listę nazwisk w programie teatralnym - dop. red.]. Je