- Ten proces, jaki publiczność wytoczyła w obronie Teatru Polskiego, dowodzi, że nie można skreślić życia duchowego z listy wartości pierwszej potrzeby. Mam wrażenie, że decydenci widzą nieuchronną katastrofę - z Krystianem Lupą rozmawia Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Magda Piekarska: Był pan ostatnio w Teatrze Polskim, przy okazji listopadowych prezentacji "Wycinki". Jaki to był powrót? Krystian Lupa: Bałem się wejść do teatru. Wielu aktorów pisało do mnie o tym, jak się tam czują, o tym, że nie rozpoznają tego domu, że traktują go jako obcą przestrzeń, że nie rozumieją "ani tego miejsca, ani swojej w niej roli". To wyjątkowo trudne w takiej sytuacji przyjść do teatru i zagrać tak wymagający spektakl, zmusić się do koncentracji, skupić się na partnerze. Te obawy pojawiły się już wcześniej, o potrzebie utrzymania rygoru grania mówiliśmy na wyjazdach "Wycinki". Jeden z aktorów napisał mi przed wrocławskim pokazem: "może Krystian nie przychodź, bo się boję, czy my damy radę zagrać ten cholernie trudny spektakl w tej przestrzeni, w dodatku uwikłani w protest, który jest naszym obowiązkiem, racją przeżycia". Tymczasem listopadowa "Wycinka" stała się wspólnotowym doświadczeniem. - Od wido