Teatr Narodowy: "Krysia", sztuka w 3 aktach Jerzego Szaniawskiego; reżyseria AL Zelwerowicza, dekoracje St Jarockiego.
Treścią sztuki jest objawienie, któretmu podległa dziewczynka Krysia. Poprostu zagapiła się na drzewo, podrapała się, a lud okoliczny popadł w zbiorowa histerję. Walą procesją z całej okolicy oglądać święte stygmaty, chorzy błagają o uzdrowienie. Historia Krysi przypomina niejako historję samego Szaniawskiego. I jego nikt prawie nie widział, nigdy się nie odezwał i żyje z cudu. Prawie każda ze sztuk Szaniawskiego (z wyjątkiem może "Mostu", który trzymał się kupy), to nie wytłumaczony cud. Mętna treść, pretensjonalny i bezdennie pusty dialog, postacie wogóle nienapisane, a wszystko razem jest objawieniem dla kołtuństwa warszawskiego. Walą na tu tłumy, Krysia zasiada w Akademii, połyka nagrody państwowe i wszelkie honory. Ostatnia sztuka naszej Krysi-leśniczanki z Zegrzynka ma nawet coś w rodzaju morału. Pan Parwitz i panna Irena nie zrobili businessu na objawieniu Krysi, bo nie wierzyli. Bo chcieli cynicznie eksploatować cud. Wyglą