Teatr Lorki zbliża się do rytuału: opowieść, w którą wpisane jest tragiczne przeznaczenie, bohaterowie, będący raczej "personami" niż konkretnymi postaciami - a wszystko dzieje się w rytm muzyki, pieśni i tańca. Całość urasta do formy mitu, w którym wszystkie elementy tworzą jedność i pozwalają przeżyć katharsis. Wystawione przez wrocławski Teatr Polski i poznański Polski Teatr Tańca "Krwawe gody" nie pozwoliły na całkowite zatracenie się w micie. Powstał spektakl, w którym pięknym momentom towarzyszy pewien fałsz. Tkwi on w reżyserii Jana {#os#637}Szurmieja{/#}, słychać go również w muzyce - choć harmonicznie nie można jej nic zarzucić. Może za dużo w niej fascynacji "Sjestą" Daviesa? Także niektórym aktorom po prostu nie chciało się wierzyć. Jedynie Bożena {#os#13132}Baranowska{/#} w roli Matki i Ilona {#os#22875}Ostrowska{/#} jako Żona pokazały, jak tragiczna i przeklęta może być rozpacz. Najważniejszą postacią
Tytuł oryginalny
Krwawe rytuały
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 17