EN

1.04.1999 Wersja do druku

Krwawe gody

We wrocławskim przedstawieniu zatraciła się uroda i magia stówa Lorki. Ak­torzy nie zaklinają przyszłości, nie czują powagi i rytmu dialogów. Pośród tan­cerzy baletu poznańskiego sprawiają wrażenie zagubionych. Spektakl toczy się więc w dwóch osobnych rytmach - brak mu wspólnego oddechu, który połączyłby oba zespoły. Na nic zdaje się ciekawa koncepcja tancerzy jako czte­rech żywiołów, skoro aktorom dramatycznym brakuje scenicznej siły witalnej (z wyjątkiem Bożeny {#os#13132}Baranowskiej{/#} grającej Matkę). Pogłębiony został epicki wymiar dramatu poprzez wprowadzenie pieśniarza-narratora. Musicalowe, naiwne obrazy z owym bardem uwięzionym na środku sceny w słupie punk­towego światła reflektora demaskują inscenizatorską chęć uzyskania efektu tanim kosztem. W podobnym celu pojawia się scena walki na noże, choć in­tencją dramaturga było szlachetne pozostawienie jej przebiegu w wyobraźni widza. {#os#637}Szurmiej{/#} odchodzi od budowa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Krwawe gody

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 4

Autor:

Marta Steiner

Data:

01.04.1999

Realizacje repertuarowe