Wrocławski Teatr Współczesny zamienił się na sobotni i niedzielny wieczór w kościół. A to wszystko za sprawą przedstawienia "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" szczecińskiego Teatru Współczesnego w reżyserii Anny {#os#4013}Augustynowicz{/#}. Kurtyna w tym przedstawieniu nie była potrzebna. Przed oczami widzów pojawił się tryptyk, z którego wynurzyli się współcześni święci. Swoje kwestie wypowiadali na stole ofiarnym. Balaski, które można odnaleźć w klasycznej zabudowie świątyni, odgradzały ich od widowni. Jednak przybyli na tę uroczystość mogli uczestniczyć we "wspólnocie świętych obcowania". Był to kościół niezwykły, można powiedzieć, że był profanacją klasycznie pojmowanego kościoła. Święci ze spektaklu powinni raczej zginąć w piekle, a nie zostać wyniesieni na ołtarze. Kaleki Herrmann Robak, który marzy o karierze malarza, wierci matce dziurę w głowie i obrzuca wyzwiskami, a
Tytuł oryginalny
Krwawa uczta ofiarna
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 250