"Solaris" Stanisława Lema w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Powieść Lema została skrócona, trochę opowiedziana słowem, trochę teatrem, zanurzona w sennej atmosferze i ozdobiona złotymi myślami. Nie wyszła na tym najlepiej. Na stację kosmiczną badającą planetę Solaris przylatuje Kris Kelvin (Grzegorz Mielczarek). Zastaje tam niepokojącą sytuację: kierownik stacji Gibarian właśnie popełnił samobójstwo, Sartorius (Rafał Dziwisz) coś ukrywa, a Snaut (Tomasz Wysocki) włóczy się rozchełstany i pijany. Planetę Solaris pokrywa ocean, który jest być może jakąś formą inteligencji - produkuje nie tylko piękne, dziwne i straszne obrazy, ale i materializuje to, co ludzie ukrywają najgłębiej. Kelvinowi zmaterializował żonę (Agnieszka Kościelniak), która kilka lat wcześniej popełniła samobójstwo, Sartoriusowi chłopczyka w słomkowym kapeluszu, a Snautowi sobowtóra. Po martwym Gibarianie zostaje jego fantom - kobieta w zakrwawionej piżamie, mówiąca w obcym języku i wykonująca przejmujące wokaliz