EN

5.02.2001 Wersja do druku

Kropla, która wraca

Jest bezśnieżny świt zimowy w parku miej­skim, ptaki jeszcze nie dają głosu, lękają się, że wysoki dźwięk złamie zlodowaciałą gałąź, gdzieś zaszytym ludziom jeszcze daleko do jawy, jest tylko nic. Wielkie nic i skamieniała sina mgła nad kruszejącymi trawami i ciemnym stawem. Płyną łabędzie, płyną tak wolno, jakby stały i wła­śnie wtedy jeszcze mocniej wciskasz głowę w po­stawiony kołnierz. Wciskasz uparcie, ale mocniej się już nie da, wciskasz panicznie, bo czujesz, że jakoś tak jest, jakby płynące łabędzie pchały wiel­kie, przeźroczyste kule zamarzniętej ciszy. To mo­głyby nie być łabędzie. To by mogły być szczury wodne. Nie wiem, czy Krzysztof Jasiński zna ten hipnotyczny obrazek, co go kiedyś jakiś przytom­ny poeta skreślił. Nie wiem, ale wiem, że w tym li­rycznym portrecie nieubłaganej dyskrecji jest cały "Hamlet" Jasińskiego - cała jego potwornie bez­względna elegancja, bezwzględna, że aż uparcie wciskasz gło

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kropla, która wraca

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 30

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

05.02.2001

Realizacje repertuarowe