"Kronos" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego z Teatru Polskigo we Wrocławiu na 34. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Każdy ma takiego Gombrowicza, na jakiego zasługuje, pomyślałem po obejrzeniu "Kronosa". Ale Teatr Polski we Wrocławiu będący dziś w czołówce scenicznej awangardy zasługiwał na dużo więcej. Spektaklowi Krzysztofa Garbaczewskiego towarzyszyło duże zainteresowanie, a ten reżyser nie po raz pierwszy sięga po Gombrowicza. Tym razem podjął się bardzo ambitnego zadania, a potem czując, że przeliczył się z siłami, a może cierpiąc i na twórczą niemoc zaproponował mizernej klasy podróbkę. Następnie zaś z miną odkrywcy Atlantydy przekonywał, że stworzył arcydzieło. Teatr przyklasnął i "klaskaniem mając obrzękłe prawice" zaraził nim część krytyków. Zawsze przecież znajdą się tacy, którzy widząc rzecz banalną, banalność jej odrzucają i doszukują się przynajmniej iskierki geniuszu. Garbaczewski był na tyle przebiegły, że zabezpieczając się przed ewentualnymi atakami w jednej z prezentowanych wypowiedzi spektakl swój wyśmiał,