Na koniec aktorzy nie wychodzą do oklasków. Główna bohaterka (Magdalena Cielecka) znika. Powtarza niemal bezbarwnym głosem: "Zobacz mnie. Usłysz mnie. Kochaj mnie". A potem zapowiada zniknięcie. W uszach jeszcze brzmi echo tych słów.
Aktorzy nie wychodzą do oklasków, ponieważ wszystko już zostało powiedziane. Nawet oklaskiwanie może wydawać się nie na miejscu. Kłamstwo teatru triumfuje. Bo przecież postać sceniczna znikła, ale nie aktorka - takie utożsamienie prowadzi do mylnych wniosków, świat realny przelewa się na scenę, a scena w świat realny. Gdzie tu granice? Teatr balansuje na tej granicy, dezorientuje widownię, wciąga w relacje pozaartystyczne. Przedstawienie, które jest wołaniem rozpaczy o dostrzeganie drugiego człowieka obok siebie, trwa nadal. To wołanie nie milknie z chwilą, kiedy na widowni zapala się przyćmione światło, a scena tonie w mroku jak dusza bohaterki Wołanie brzmi tym silniej, że widzowie - siłą rzeczy - wiedzą, iż wyznania bohaterki "Psychosis" nie są czystą kreacją, ale zapisem autentycznych przeżyć autorki, która swoje życie zakończyła tak jak jej bohaterka - samobójstwem. Tego nie sposób oddzielić, nie sposób "zapomnieć", oglądając spe