A Zupełny miszmasz stylów i wartości. Sławny i legendarny dyrygent został postawiony przed przyzwoitą orkiestrą, dosyć niechlujnie śpiewającym chórem i słabo słyszalnymi solistami. Tylko kobiety pokazały klasę: Dydona - Anna Lubańska i Kasandra - Sylvie Brunet. Marna, schematyczna reżyseria została oparta na dobrym pomyśle, że koń trojański jest komputerowym wirusem, który zagraża planecie. Jednak kiedy widzimy, że kobiety z Kartaginy zajmują się wyłącznie masażem, a oznaką kapłaństwa jest laptop, nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Stos ofiarny dla królowej udekorowany sprzętem elektronicznym nie ma sensu, bo każdy wie, że stare laptopy wymienia się na notebooki lub iPady. Efektowna scenografia i wspaniałe projekcje świetlne zupełnie nie pasują do lirycznej, romantycznej muzyki. Zmasowana i kosztowna promocja premiery w istocie popularyzowała "Gwiezdne Wojny" George'a Lucasa, a nie operę Berlioza, która zresztą trwa pięć godzi
Tytuł oryginalny
Królowa laptopa
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd nr 4/30.01