JADWIGA ROMAŃSKA - jedna z najwybitniejszych polskich sopranistek, a zarazem silnie związana z Krakowem artystka, obchodzi 85. urodziny. Mistrzyni belcanta świętuje zarazem jubileusz 60-lecia działalności artystycznej.
Z takim głosem i talentem mogła Pani wybrać każdą z wielkich operowych stolic. Skąd zatem przywiązanie do naszego miasta, deklarowana na każdym kroku "krakowskość"? Przecież do niedawna jeszcze nie mieliśmy tu nawet prawdziwej sceny operowej. - Pochodzę z Sosnowca i jestem krakowianką z wyboru. Tutaj debiutowałam rolą Gildy w 1954 roku, kiedy grupa młodych zapaleńców wystawiła Rigoletto Giuseppe Verdiego pod batutą Jerzego Katlewicza. Suknię, w której śpiewałam tę ważną w mojej karierze partię, podarowałam Muzeum Historycznemu. To prawda, że opera w Krakowie bardzo długo była bezdomna, ale to miasto i tak zawsze było świątynią sztuki, przez co ogromnie wpłynęło na mój dalszy artystyczny rozwój. Pierwsza wizyta w Krakowie? - Byłam kilkuletnią dziewczynką, kiedy przyjeżdżałam z rodzicami posłuchać hejnału z wieży Mariackiej albo zobaczyć Wawel. Jedno z moich pierwszych wspomnień z tamtego okresu to wawel- j skie krużganki. Kie