"Łucja szalona" w reż. Magdaleny Piekorz w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - dodatku Kultura.
Magdalenie Piekorz wiedzie się w filmie. Z teatrem jest już znacznie gorzej, czego dowodem krakowska "Łucja szalona". Wiecie czemu reżyserzy nie lubią krytyków? Mamy wieczór po premierze, dajmy na to "Łucji szalonej" w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Do reżyser Magdaleny Piekorz, zmęczonej, ale szczęśliwej, że to już po wszystkim, podchodzą rozentuzjazmowani brawami aktorzy. Potem reżyserka dostaje się w wir gratulacji od tzw. krewnych i znajomych królika. Na koniec rozmową zaszczyca artystkę sam dyrektor teatru. Piekorz kładzie się spać z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku, a tu nazajutrz pojawia się pierwsza recenzja. Odezwał się krytyk "popsuj-zabawa". Kręci nosem, wytyka błędy. Żeby nie zostać "wrogiem sztuki", postanowiłem kwitować spektakle Magdaleny Piekorz radosnymi wierszykami. Siadając na widowni Sceny Miniatura, rozgrzewałem się do boju innym wierszykiem: "Niech ta Łucja szalona/ Mnie do Piekorz przekona". Wierszyk pierzchnął