Spektakl Jerzego Grzegorzewskiego "Król umiera, czyli Ceremonie", wystawiony przez Teatr Nowy z Wrocławia, imponuje inscenizacją i aktorstwem. Reżyser po raz kolejny już jawi się nam jako jeden z największych lub wręcz największy twórca współczesnego teatru w Polsce.
Listopadowa premiera nie pozwoliła włączyć ostatniego spektaklu Jerzego Grzegorzewskiego do zakończonych niedawno Warszawskich Spotkań Teatralnych. Jednak "Król umiera, czyli Ceremonie" Eugene'a Ionesco, zrealizowany we wrocławskim Teatrze Polskim, jest poważnym kandydatem do udziału w przyszłorocznym przeglądzie. Uważam spektakl Grzegorzewskiego za znakomity, doceniam klasę reżysera i kunszt aktorów, ale nie potrafię do końca przejąć się kreowaną na scenie rzeczywistością. "Król umiera..." jest dramaturgiczną kanwą i podstawą spektaklu, jednak najistotniejsze znaczenie ma inkrustowanie utworu fragmentami innych sztuk Ionesco: "Pieszo w powietrzu" i "Nosorożec". Te trzy sztuki pochodzą z późniejszego okresu twórczości dramaturga, nacechowanego odsunięciem w cień wszechobecnej dotąd poetyki absurdu. To nie śmieszności języka stają się teraz najważniejsze. Najważniejsza jest tragiczna śmieszność - jak pisał w świetnym eseju Jan Kott. Dr