"Król" Szczepana Twardocha w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Przedstawienie według powieści "Król" Szczepana Twardocha oglądałam dopiero w końcu października 2018 roku, co niewątpliwie wpływało na jego odbiór. Setna rocznica odzyskania niepodległości szeroko dyskutowana w mediach, zwłaszcza ze względu na zapowiedziany odwołany i przywrócony przez sąd marsz narodowców w Warszawie, rymuje się z akcją sceniczną bardziej może niż w czasie majowej premiery. Wtedy koledzy krytycy widzieli w spektaklu przede wszystkim przemoc, co też w wywiadach sugerował sam autor, i wszechogarniające zło. Dziś dochodzą nowe emocje związane z aktywizacją środowisk narodowo-nacjonalistycznych oraz radykalnie prawicowych działaczy z zagranicy, zaproszonych na wspomniany marsz. I kierują nasze myśli w stronę przeszłości, z której te środowiska czerpią to, co najgorsze. Wbrew idealizacji dwudziestolecia międzywojennego, wmawianej nam przez wyznawców nowej polityki historycznej, nie było ono wolne od napięć i konfliktów. P