Ostatnia premiera Teatru Narodowego "Król Lir" potwierdza, że jedna z najrzadziej granych sztuk Szekspira jest bodaj jego największym dziełem. I jeśli ktoś w tym spektaklu odnosi bezapelacyjne zwycięstwo, to na pewno autor. Zresztą można by już polemizować. Sądzę, że niedosyt jaki wywołuje spektakl wynika z rozminięcia się wizji reżysera i odtwórcy roli tytułowej. W wypowiedziach przedpremierowych, reżyser Maciej Prus kładł akcent na tajemnicę, wobec której autor sztuki stawia swoich bohaterów; tajemnicę zamkniętą w nieprzewidywalnym Losie, który drwi z najbardziej precyzyjnie przemyślanych ludzkich zamysłów. Jan Englert, kreujący rolę Lira, nie ukrywa natomiast, że to co w Lirze fascynuje go niezmiennie, to proces starzenia się bohatera, a co za tym idzie utrata znaczenia, władzy, miłości. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że sztuka poraża głęboką konstatacją dotyczącą natury świata i natury człowieka. Nietrudno wyłowić z tek
Tytuł oryginalny
"Król Lir" kończy pierwszy sezon w Teatrze Narodowym
Źródło:
Materiał nadesłany
Gość Niedzielny nr 31