"Chodziło nam nie o to, żeby pokazać Hertę Muller jako noblistkę czy pisarkę, ale jako człowieka, który zmaga się z sytuacjami opresji. Stąd triada Hert odgrywana przez trzy aktorki - jest mała Herta z niemieckiej wioski w rumuńskim Banacie, młoda Herta, która trafia do Bukaresztu, gdzie jest nękana przez totalitarną władzę reżimu Ceausescu, w końcu zaś Herta przekraczająca magiczną granicę Dunaju, za którą rozciąga się wolność. Wolność, która jednak nie przynosi wytchnienia, bo jest opresyjna w dużo bardziej zdradziecki sposób. Trzecia Herta, ta berlińska, przygląda się wszystkim swoim wcieleniom. Herta pisze zawsze o tym samym, wciąż rozwija i zwija na rozmaite sposoby swoją historię. Dlatego też chciałam bohaterką spektaklu uczynić samą Hertę Muller, a nie jej literackie alter ego, wydobyć to, co jest w jej pisarstwie pseudonimowane. To bardzo niewygodna literatura. Herta jest bardzo ostra, mocno stawia wszystkie kropki. Punktem
Źródło:
Materiał nadesłany
Aktyvist nr 5