Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek premiera we Wrocławiu została poprzedzona podobną kampanią propagandową jak, zrealizowane właśnie w Teatrze Polskim, "Dzieci Arbatu" Anatolija Rybakowa. Ani głośne inscenizacje romantyczne i szekspirowskie Skuszanki, ani wielkie pantomimy Tomaszewskiego, ani "Apocalypsis cum figuris" Grotowskiego, ani światowe prapremiery utworów Różewicza, ani niepospolite realizacje Jarockiego, Grzegorzewskiego i innych znanych twórców nie były nawet w połowie tak "nagłaśniane", jak najnowsza praca Jacka Bunscha. Zdarzyło się coś, czego jeszcze nie było. Nie byłoby to złe, gdyby oznaczało przełom windujący trwale kulturę na czoło gazet, jako jedną z najważniejszych dziedzin naszego życia. Nie odpowiadałoby to jednak, niestety, rzeczywistości. Byłoby jej zafałszowaniem, i to w dawnym stylu, sięgającym czasów, w których nagminnie rzeczywistość podkolorowywano lub zgoła zastępowano propagandą. Sprawdzam w słown
Źródło:
Materiał nadesłany
"Sprawy i ludzie" nr 21