Opera Narodowa, jeśli spojrzeć na nią obiektywnie, już dawno nie jest narodowa, ani ze względu na prezentowany w niej repertuar, ani ze względu na artystów tam występujących. Jej dyrektor artystyczny powiela od lat cudze i własne pomysły. Czy Mariusz Treliński jest nietykalny? - pisze Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa, w Gazecie Polskiej Codziennie.
Recenzje mediów z przedstawień wystawianych w Operze Narodowej są często pełne zachwytów. Choć mamy i głosy rozsądku, jak te Gniewomira Zajączkowskiego i Szymona Zuchowskiego. Euforii nie odnajdziemy też w wypowiedziach bywających tam artystów. Jeden z nich, wybitny polski malarz, uciekł kiedyś po pierwszym akcie "Moby Dicka", deklarując, że inscenizacja obraża jego wyobraźnię. Nuda artystyczna, statyczność scenografii i wszechogarniająca monotonia. Czy Scena Narodowa to miejsce eksperymentów? Brakuje w jej repertuarze tytułów z wielkiego, klasycznego światowego i polskiego repertuaru. Polityka teatru nie zakłada również promowania rodzimych kompozytorów. Niezrozumiałe jest na przykład wystawianie dzieła napisanego przez angielskiego 24-letniego kompozytora. Bo nie jest to ani wybitna pozycja, ani niosąca szczególną wartość artystyczną... I tu dochodzimy do stwierdzenia jak z bajki Andersena "Król jest nagi"... I to od wielu lat! Waldemar D�