"Don Carlos" Giuseppe Verdiego w reż. Włodzimierza Nurkowskiego na XXIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Posępnym "Don Carlosem" rozpoczął się Bydgoski Festiwal Operowy. Niewiele brakowało do tego, by powstał świetny spektakl. Chwała Bydgoszczy, że od 23 lat chce mieć taki festiwal. W innym mieście może dawno zostałby uznany za artystyczną fanaberię, a tu trwa, i im starszy, tym staje się ciekawszy. Jest atrakcyjny dla publiczności, ale i dla zagranicznych zespołów, które chcą przyjeżdżać (w tym roku z Czech i... Chin). Nie byłoby jednak zapewne festiwalu, gdyby bydgoska Opera Nova była kiepską instytucją, a to teatr operowy, którym można się pochwalić. Wystarczy posłuchać, jak gra tu orkiestra. Gdy zaś w "Don Carlosie" prowadzi ją Piotr Wajrak, w muzyce jest napięcie i klimat, jaki chciał osiągnąć Verdi, a wszystkie detale i solówki są starannie dopracowane. Rozdzieliwszy komplementy przejdźmy do szczegółów, w których zazwyczaj tkwi diabeł. "Don Carlos" jest popularny, ale też niełatwy w realizacji. Nieustanna zmiana miejsca akcji