W głębi sceny - wielka czerwona kotara. Jest cała jakby zbroczona krwią. Wydaje się,że krew podmywa również mury dostojnego pałacu,w którym Edyp sąsiada na królewskim tronie. Zanim po raz pierwszy ujrzymy Edypa na scenie - zbrodnia została już dokonana. Przypadkowo zupełnie,w czasie kłótni na drodze,Edyp zabił - jak się okaże - własnego ojca,którego nigdy nie znał.Jakże okrutny jest SOFOKLES w owym "KRÓLU EDYPIE" w widzeniu losu człowieka. Jakże bezsilny i mały w wielkim świecie jest ten jego człowiek. Szczęśliwy - i w jednej chwili nieszczęśliwy,bogacz - i nagle żebrak. Nic nie jest pewne,nic nie jest trwale. Dramat szamocącego się w świecie człowieka i tragiczne wołanie o jego wyzwolenie. Taki też filozoficzny klucz starał się "dopasować" do "Edypa" reżyser Ludwik Rene i scenograf Jan Kosiński (Warszawski Teatr Dramatyczny). Udało się to jednak nie w pełni. W dużej mierze zawinił przekład dokonany przez Stani
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Polski nr 29